Kolejny w stadzie – łabędź
Niby podobny do pierwowzoru, a jednak pozbawiony pierwszych niedociągnięć. Drugi łabędź LED oficjalnie skończony.
Niby podobny do pierwowzoru, a jednak pozbawiony pierwszych niedociągnięć. Drugi łabędź LED oficjalnie skończony.
W biurko – wcześniej pokryte w całości czarną farbą – udało się tchnąć nowe życie. Piękno drewna z niewielką pomocą odpowiednich detali – to broni się samo.
Może stać. Może wisieć. Może świecić. Ostatnia chyba geometria na jakiś czas, bo pojawiły się dwa mebelki do renowacji.
Modne ostatnio geometryczne wzory połączyłem z ponadczasowym pięknem drewna. Tak powstała pierwsza tego typu dekoracja naścienna mojego autorstwa.
Minęło troszkę czasu i po raz kolejny przyszło mi zająć się głośnikiem, a w tym przypadku dokładnie wykończeniem pudła rezonansowego, które po montażu osprzętu stanie się przenośnym sprzętem audio.
Pomysł zainspirowany znalezionymi w sieci zdjęciami wypalonych konstelacji na deskach. Ja postanowiłem zrobić to inaczej, a może nawet pójść o krok dalej.
Pewnego zimowego wieczoru znajomy, z którym degustujemy różne gatunki piwa, podrażnił moją ambicję sugerując, że powinienem zająć się tym tematem i zrobić coś swojego „pod szkło”.
Cacko, które otrzymałem od znajomej. Gadżet reklamowy jednej z podpoznańskich gmin z wygrawerowanym herbem na środku tarczy. Jego potencjał motywował do prostych, ale konkretnych modyfikacji.
Na warsztat trafił reklamowy głośnik z… tektury. Trwałość jak i wygląd pozostawiały raczej wiele do życzenia. Podjąłem się zatem stosownego upiększenia przy użyciu klasycznych materiałów.
Monolityczna lampa wyglądająca jak kawał dębowej beli. Połączenie ciepła drewna z nowoczesnym, wąskim paskiem LED. Całość wsparta na cokole, oklejonym aluminium, który skutecznie zakrywa zasilacz.